poniedziałek, 20 czerwca 2016

KOREAŃSKIE FOTOSTORY MAJ/CZERWIEC 2016

Cześć!
Nie wiem czy będzie Was interesował taki rodzaj postów ale postanowiłam robić podsumowania miesiąca za pomocą zdjęć i krótkich podpisów. Nie będą to niestety jakieś super fotki z imprez i wycieczek a takie moje codzienne, może i dla niektórych nudne. Chciałabym Wam przedstawić Koreę z perspektywy mieszkańca a nie turysty, napiszcie w komentarzach czy podoba Wam się taka forma postów ;)





Jak już wiele razy skarżyłam się na blogu, mój stary aparat działał sobie kiedy tylko chciał więc wkurzona rzuciłam go w kąt i pozostało mi fotografowanie komórką co nie jest zbyt fajne dlatego często rezygnowałam z pisania postów. Ale teraz już nie mam wymówek bo mam nowy aparat ;) Zatem będę Wam pstrykać i wrzucać ;)
Powyżej macie zdjęcie najzwyklejszych bloków mieszkalnych nowego budownictwa. Niestety jak widać są jeden przy drugim dlatego większość mieszkań jest bardzo ciemnych.


Tutaj mamy hotel tuż koło mojego mieszkania. Podejrzewam, że nazwą jest tylko hotelem a tak serio to zwyczajny motel dla 'kochających' się parek. Zawsze wejście do tych moteli jest zakryte jakimiś frędzlami, żeby nie było widać kto tam w środku jest ;)


Takie oznakowania można zobaczyć na koreańskich ulicach.


W wielu miejscach w Seulu są takie mini parczki, których ja osobiście nie nazwałabym parkiem tylko jakimś małym skrawkiem zieleni, gdzie znajdziemy takie oto przyrządy do ćwiczeń. Są naprawdę zróżnicowane i jakby się uprzeć to można spokojnie ćwiczyć na nich zamiast na siłowni. Korzystają z nich najczęściej jednak ludzie w podeszłym wieku.


Kurczak w chrupiącej panierce- koniecznie z piwem! Takie koreańskie KFC tylko, że jeszcze smaczniejsze. Oni mają coś na punkcie kurczaka. Przyrządzają go na wiele różnych sposobów, z czosnkiem, zieloną cebulką, w słodko ostrym sosie! Po prostu mniam! Wszystkim fanom kurczaka gorąco polecam!


Taki hamburger, co smakuje jak ten, którego jadłam w dzieciństwie z czerwonej budy na deptaku za cztery pięćdziesiąt. Tylko szkoda, że kosztował trzydzieści (bez frytek!) a nie cztery ;)

Weekendowy wypad nad rzekę. Udało mi się znaleźć miejsce, gdzie stosunkowo nie ma wielu ludzi. Seul z pewnością nie jest miastem dla zwolenników ciszy, natury i samotności ;) Ja zawsze lubiłam być w tłocznych miejscach, zawsze wśród ludzi, zawsze gdzieś, gdzie coś się dzieje ale będąc tutaj już kilka lat zmęczył mnie ten cały pośpiech i hałas. Czasami mam ochotę na trochę spokoju a o to w Seulu bardzo trudno. Dlatego bardzo się cieszę, że trafiłam na ten kawałek rzeki, gdzie ludzie siedzą w odstępach kilkumetrowych a nie kilkucentymetrowych.


Na zdjęciu może zbyt dobrze nie widać ale można się tu przepłynąć łabędziem ;) Ludzie sobie przynoszą takie namiociki i spędzają cały dzień na łonie natury. Mamy tutaj toalety i sklepik, gdzie sprzedają różne przekąski i napoje można też zamówić sobie coś na wynos, bo przecież Korea to kraj wygody i wszystko można zamówić o każdej porze dnia i dowiozą ci to w każde miejsce, nawet nad brzeg rzeki.


Zupa z małż. Dla mnie małże mogłyby nie istnieć ale bulion z nich jest mega! Przyrządzony w lekko pikantny sposób, super! Tym razem zupka zapijana soju. To tak jak w Polsce, wódeczka z ogórkiem a piwko np. z pizzą. Piwko pije się tutaj z różnego rodzaju kurczakami i innymi tłustymi potrawami a soju to już raczej do smażonego mięsa czy jakichś ostrych dań.



Takie żółte mini autobusiki- vany odwożą dzieci z zajęć pozalekcyjnych do domu. Dzieciaki tutaj po szkole chodzą na dodatkowy angielski, matmę, taekwondo itp. , a zapracowani rodzice nie mają czasu ich odebrać z tych zajęć dlatego powstał taki rodzaj transportu maluchów.


Rzadko się zdarza widzieć taki opustoszały wagon w metrze. Ale to dlatego, że to ostatnia stacja gdzieś już pod Seulem. Zaczęli już przesadzać z klimatyzacją. Musisz nosić ze sobą coś na wierzch bo w przeciwnym wypadku umrzesz z zimna w metrze. Po wyjściu z niego czeka cię uderzenie wilgotnego gorąca, powodujące natychmiastowe przyklejenie się ubrań do ciała. Każdemu, kto nie lubi być miss spoconego podkoszulka przez 24h na dobę polecam unikać wycieczek do Seulu latem. Za to jesień i wiosnę gorąco polecam!


Mydło w kostce wbite w drut. Tak Koreańczycy rozwiązali problem mokrego i obślizgłego mydła w toaletach publicznych. Wiadomo, że teraz prawie wszędzie stosuje się mydło w płynie ale jednak na obrzeżach Seulu jeszcze takie sposoby się jak widać stosuje ;)



A tutaj główny powód, dla którego nie mogę pisać notek tak często, jakbym tego sobie życzyła ;) Ale już powoli zaczynamy się dogadywać i jak widać stopniowo coś się znów zaczyna na blogu dziać ;)


Koreański schabowy. Panierka jak w tempurze. Jak dla mnie rewele! Szkoda tylko, że kapusta podawana z sosem np. jabłkowym :( Już się wprawdzie przyzwyczaiłam ale wolę jednak warzywa nie na słodko.


Tutaj taki rosołek po wietnamsku. Nie wiem czy to koreańska wersja czy faktycznie w Wietnamie takie danie serwują ale akurat do moich ulubionych potraw nie należy.


Czasami odnoszę wrażenie, że na koreańskich ulicach ludzie sprzedają wszystko. Na zdjęciu babcia chcąca sobie troszkę dorobić sprzedając sałatę. Nie wiem na ile się dorobiła bo miała jej jedynie jedną reklamówkę. Na dzielnicy jest kilka kobiet, które sprzedają różne dziwne rzeczy i zawsze się dziwię, kto to w ogóle kupuje. A kupować chyba ktoś musi skoro są na ulicy czy to upał czy to deszcz.

4 komentarze:

  1. Super :) Więcej takich postów!
    Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo fajny luźny post. :)
    Czekam na więcej!

    OdpowiedzUsuń
  3. Mi też sie podoba taka forma postów, śuper1 O to właśnie chodzi, o takie zwykłe codzienne zycie :) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. Post jest bardzo fajny:) Czekam na więcej takich postów ze zdjęciami codziennego życia:D

    OdpowiedzUsuń