niedziela, 24 listopada 2013

Damsko męskie relacje Koreańczyków

Pisałam ostatnio na FB o kolesiu, który mnie zaczepił i w zamian za użyczenie parasola poprosił mnie o numer telefonu. Wiele z Was zapytało, dlaczego nie dałam mu numeru, przecież to taki miły gest z jego strony. W ramach wyjaśnień postanowiłam napisać tego posta. 


Relacje damsko męskie w Korei wyglądają troszkę inaczej niż w Polsce. Nie to, że jestem jakimś ekspertem, po prostu piszę o swoich odczuciach i doświadczeniach. 
Tak się składa, że od małego zawsze miałam więcej kumpli niż koleżanek. Z moimi kumplami mogę iść na kawę czy na piwo, mogę nawet spać z nimi w jednym łóżku i wiem, ze do niczego nie dojdzie, bo przecież jesteśmy dobrymi znajomymi. 

Jak byłam na trzecim roku studiów i zaprosiłam Koreańczyków na domówkę (zawsze mocno zapiliśmy i wszyscy nocowali u nas), to kilka moich koleżanek -Polek, wyznało mi, że kładzie się spać, a tam Koreańczyk zaczyna ją to tu, to tam smyrać, mimo że przez cały wieczór nie zamienili ani słowa. Szczerze mówiąc, początkowo w to nie wierzyłam, myślałam, że może przez wypity alkohol coś im się pomieszało. 

No ale teraz mam na to wszystko zupełnie inne spojrzenie. Koreańczycy są jak takie "wilki", które często nie potrafią pohamować swoich potrzeb. Kobietę w 90% postrzegają jako potencjalną kandydatkę na dziewczynę czy partnerkę. Te pozostałe 10% to jakieś stare kumpele jeszcze za czasów szkolnych czy grube i brzydkie dziewczyny. Bo dla Koreańczyka dziewczyna MUSI być ładna, albo przynajmniej chuda.

Zdjęcie wyskoczyło po wpisaniu w wyszukiwarkę "idealne ciało kobiece" po koreańsku.


No ale, dlaczego zmieniłam zdanie na temat relacji damsko męskich z Koreańczykami? Ponieważ może poza dwoma, trzema wyjątkami, prędzej czy później koleś wykazał w stosunku do mnie zainteresowanie na podłożu nie-koleżeńskim. 

Obcokrajowiec ma jeszcze gorzej. Koreańczyk patrzący na białą kobietę, wyobraża sobie jakąś łatwą laskę z dużym biustem z pornola. Koreańczycy uwielbiają szufladkować. Większość myśli, że wszyscy obcokrajowcy są wysocy, laski mają duży biust, i że tak jak na filmach amerykańskich wszyscy się puszczają. Zaczyna mnie to trochę wkurzać, bo czasami poznaję kogoś a ten mi z propozycją "wolnego związku", na co ja mówię, że nie jestem zainteresowana taka opcją, to on ze zdziwieniem dodaje "jak to? przecież u was na zachodzie fuck friend to na porządku dziennym jest?". Szczerze, jak to słyszę to mnie coś trafia.

Po wpisaniu w wyszukiwarkę "biała kobieta"


Ale to i tak lepsze, niż typ podrywacza na "miłego chłopaka". O ile po tym pierwszym wiadomo czego się spodziewać (na pewno niczego dobrego), to po tym drugim nigdy nie masz do końca pewności. 

"Miły chłopak" zasypuje cię komplementami, robi ci niespodzianki, traktuje jak królewnę. Zupełnie jak w koreańskich dramach. No i teraz, czy to jego zachowanie jest szczere, czy po prostu udaje miłego i niewinnego tylko po to, żeby cię zdobyć? Z tego co zauważyłam po facetach, co do mnie podbijali i moich kumpel, to im facet bardziej się stara, tym większy z niego "gracz". Jeżeli facet mówi ci nagminnie rzeczy, które chcesz usłyszeć, to raczej nie oczekiwałabym od niego wierności. 

Obraz idealnego faceta wykreowany w koreańskich mediach to tylko jakiś pic na wodę. Bad Boy, który poznaje dziewczynę (przeważnie nieurodziwą, bez pieniędzy) i uczucie do niej go całkowicie zmienia. W rzeczywistości jest raczej na odwrót. Na początku chłopak mógłby dla ciebie gwiazdy z nieba zrywać, a jak już cię zdobędzie zmienia się nie do poznania. 

Moi kumple zawsze mi powtarzają: "Nie wiąż się z Koreańczykiem. A jak już, to z jakimś brzydkim. Bo jak tylko znajdzie się jakiś w miarę przystojny, to na bank będzie cię zdradzał." 

Jeszcze na chwilę wracając do kolesia od parasolki. No powiedzmy sobie szczerze. Żaden normalny typ nie zagaduje obcych lasek na ulicy. Na pewno nie po to, żeby im pomóc. Zwłaszcza w Seulu. Seul to zbiorowisko egoistycznych, zajętych tylko i wyłącznie swoim życiem i dążeniem do sukcesu jednostek, które mają po prostu gdzieś, czy ty mokniesz czy nie. Wystarczy wsiąść w metro, żeby się o tym przekonać. Młodzi siedzą i nawet nie przejdzie im przez myśl, żeby ustąpić dziadkowi o lasce, czy komuś ze złamaną nogą. Przytrzymanie komuś drzwi? Zejście z drogi? Ustąpienie? To chyba coś zupełnie obcego Koreańczykom.
Dlatego naiwnym byłoby wierzenie w to, że koleś po prostu martwił się, że zmoknę. Najzwyczajniej liczył na to, że polecę na jego "dobroć" i się z nim umówię. Może i to przypominało scenę z filmu, ale ja już się zbyt wiele razy dałam nabrać na "podryw na romantyka".

Kolejny powód, dla którego powinno się unikać facetów zagadujących do Ciebie np. na ulicy, to fakt, że skoro koleś zagadał do Ciebie, to z pewnością zagada jeszcze do niejednej. Sory, ale nie wmawiajmy sobie, że jesteśmy tak piękne i idealne, że koleś zakochał się od pierwszego wejrzenia i że będzie chciał z moknącą nieznajomą spędzić swoje życie.


Będąc tu, odniosłam wrażenie, że Koreańczycy często na siłę starają się wiązać. W szkole zapisują się na kółka, zajęcia dodatkowe, gdzie organizowane są wycieczki zapoznawcze. Zawsze wśród uczestników tworzą się pary.

Popularną formą szukania "drugiej połówki" są tzw. meetingi. Uczestniczą w nich przeważnie uczniowie czy studenci. W Korei jest dużo szkół osobnych dla dziewcząt i chłopców. Dlatego po szkole umawiają się w grupkach np. w kawiarni i jeżeli ktoś sobie przypadnie do gustu, to wymieniają się numerami i potem mogą już się spotykać we dwoje. Ja tam osobiście nie przepadam za takim sposobem poznawania ludzi. Siadasz w "kółeczku" i każdy po kolei się przedstawia: "Cześć jestem tan a ten, mam tyle a tyle lat, studiuję to i to i interesuję się tym a tym." Żenada.

Kolejną z opcji jest sogeting, czyli taka randka w ciemno. "Mam fajną kumpelę, może umówić was na sogeting?". Dwoje nieznajomych umawia się na kawę czy obiad i jeżeli się sobie spodobają to umawiają się znów, jeżeli nie, to ów znajomość naturalnie się rozpada.

Ja na sogetingu byłam raz. I to była jakaś porażka. Haha. Forma poznawania faceta zupełnie nie pasująca do mnie. Jest to tak sztuczne i dziwne, że już nigdy nie zgodzę się na to. Koleś na dzień dobry zapytał: "I co? Podobam Ci się? Jestem całkiem ok, nie?" I mnie już chce łapać za rękę. Jeszcze powiedział coś w stylu, że jak mi się spodoba i będę chciała z nim spędzić noc, to żebym po filmie powiedziała: "Chodźmy na piwo". Hahahaha, No nie!! Czy on oszalał? xD Po pierwsze, że był zupełnie nie w mim typie, to jeszcze ciągle natrętnie próbował mnie za rękę łapać. Chciałam uciekać do domu, ale że nie wypada, to poszliśmy do kina i po filmie dałam mu delikatnie do zrozumienia, że to ostatni raz jak się widzimy.

Z racji, że (jak wszyscy wiedzą) Koreańczycy strasznie dużo pracują, to są skazani na towarzystwo swoich współpracowników. Praktycznie nie mają czasu na spotykanie się ze swoimi znajomymi. Z tego powodu wiele z nich korzysta z czatów i aplikacji, za pomocą których mogą poznać osobę, która sprawi, że będą mniej samotni. (O czatach napiszę osobną notkę, bo jest o czym pisać :P)

Spotykają się, przeważnie tylko w weekendy, idą na obiad, potem na drinka no i do motelu. Są to bardzo powierzchowne znajomości. Wydaje mi się, że oni zupełnie inaczej podchodzą do związków niż my / niż ja? Ja od mojego faceta wymagam, nie tylko bliskości fizycznej, ale przede wszystkim zrozumienia i psychicznej podpory. Dla wielu z Koreańczyków "chodzenie" polega na wspólnym pójściu do kina i wspólnych posiłkach. Pojechaniu na wycieczkę, do Everlandu, na popstrykaniu sobie słodziaśnych fotek, wrzuceniu ich na fejsa itp. Gdy potrzebujesz pomocy, czy wsparcia na swoją "połówkę" nie masz co liczyć.

Często takie znajomości nie trwają zbyt długo. Bo albo znaleźli sobie "lepszy towar", albo stwierdzili, że "nie pasują do siebie". No po prostu nie ogarniam ludzi, którzy się ze sobą wiążą, ale w ogóle w ten związek nic od siebie nie dają, tylko wymagają. A jak tylko jakaś mała "pierdółka" się nie spodoba, to od razu "Sory, ale już nie powinniśmy się więcej spotykać."

W związkach, facet często postrzega swoją partnerkę, jako coś w rodzaju ozdoby. Koreańczycy mają gdzieś, czy ich laska jest od stóp do głów zrobiona u chirurga plastycznego, ważne, żeby była ładna. Często sami sponsorują swojej kobiecie takie zabiegi.

Ale wiele Koreanek, wcale nie narzeka na swoich sponsorów. Wiadomo, że fajnie by było gdyby był przystojny, ale jak nie, to chociaż żeby miał samochód i dobrze płatną pracę. Mój kumpel na jakimś portalu randkowym zadawał każdej dziewczynie pytanie, czy woli dobrze zbudowanego, przystojnego faceta, czy faceta, który ma dużo kasy. 90% odpowiedziało, że wzięłaby tego z kasą.

Często się zdarza, że Koreanka spotka się z obcokrajowcem, ale zrywają, bo koleś
nie jest przyzwyczajony do płacenia za wszystko ;>


Jak już wcześniej wspomniałam ideał miłości, kreowany w mediach, w każdej dramie, w różnego rodzaju programach, w piosenkach robi papkę z mózgu i sprawia, że młodzi Koreańczycy mają w stosunku do swoich partnerów tak wygórowane wymagania, że spotykane na co dzień osoby nie są w stanie im sprostać. Czekają na swojego księcia, czy królewnę z bajki.

Często spotykany w dramach motyw: "Facet przygląda się jak jego miłość śpi".
Dziewczyny, jak Koreańczyk Wam powie, że chce tylko spać obok, to nie wierzcie mu.
Takie rzeczy to tylko w dramach... hahahha


Tymczasem lata mijają i po trzydziestce "trzeba" się hajtać. No i zaczynają się kolejne randki w ciemno, tylko, że bardziej zaawansowane, bo spotykają się dwie osoby, które szukają żony/męża. Czyli taki jakby ślub na siłę. Zgadują się, czy mniej więcej pasują do siebie, czy się dogadują, czy mają podobny sposób myślenia. Jeżeli jest ok, to po zgodę do rodziców i mamy małżeństwo. A potem, że się zdradzają. No przecież to oczywiste, że w takim sztucznym związku nie ma innej opcji.



Chciałam tylko podkreślić, że powyższy tekst to moje (i jeszcze kilku znajomych) osobiste odczucia i spostrzeżenia. Jeżeli podobają się Wam takie tematy, to napiszę jeszcze o sposobach na podryw i o internetowym świecie randkowym :)


Pozdrawiam, J.