wtorek, 28 czerwca 2016

FOTKI Z NIEDZIELNEGO SPACERKU. INSADONG

W zeszłą niedzielę skorzystałam z ładnej pogody i wybrałam się na spacerek w okolice 종로 [Jongno], jednej z moich ulubionych dzielnic w Seulu. Poniżej podzielę się z Wami zdjęciami z tego wypadu.


Głównie przechadzaliśmy się po Insadong, uliczce, gdzie tradycyjną Koreę można poczuć trochę bardziej intensywniej niż w innych miejscach. Trochę bo jednak zrobiło się to trochę miejscem 'must visit' i zawsze jest tam pełno ludzi, ale i tak bardzo lubię sobie tamtędy czasami pochodzić. 


Można zakupić tutaj pełno tradycyjnego stuff'u. Na zdjęciu 장구 [Janggu] koreański bębenek w kształcie klepsydry, na którym gra się za pomocą specjalnych pałeczek. >Tutaj< macie przykładowy filmik pokazujący, jak się na Janggu gra.


Pan miał jeszcze wiele innych różności w zanadrzu ;) Nie wiem tylko, kto coś takiego kupuje ;) Wszystko przyczepione sznurkami do samochodu- mobilny sklepik ;)


Spodobał mi się neon, postanowiłam zajrzeć do środka i tam faktycznie sprzedawali kucyki pony ;)


Ale oldschool. Ale na Insadong właśnie można znaleźć chyba wszystko ;)


Przypadkowa fotka tłumu. Pan jaki zadowolony ;)


Po koreańsku nazywają się 안개꽃 [ange kkot] czyli 'mgliste kwiatki'. Oczywiście zapomniałam, jak się na nie mówi po polsku, ale czy mi się tylko wydaje, czy używa się ich raczej do ozdoby bukietów? Tutaj ostatnio panuje moda na farbowanie ich na różne kolory i potrafią być całkiem drogie. Tutaj za bukiecik wielkości pięści trzeba było dać około 30 zł.


한복 [hanbok], czyli tradycyjny koreański strój. Tutaj wersja na lato wykonana z przewiewnej lnianej tkaniny.


Zdjęcie tłumu numer dwa. Jak widać troszkę tłoczno. Ale tak jest wszędzie w weekend. Jak masz ochotę w spokoju i ciszy spędzić dni wolne od pracy to najlepiej siedzieć w domu. Bo czy to park, czy rzeka wszędzie pełno ludzi. A że Koreańczycy do najcichszych nie należą... ;)


Jak zapytałam, co to jest, to otrzymałam odpowiedź, że tym się rzuca. W co lub w kogo i w jakim celu? Nadal nie wiem, ale są urocze ;)


Tutaj placki z czekoladą w kształcie kupy. Mają nawet oczka i buźkę. Sweet ;) Całkiem smaczne.


Nie zabrakło też łapaczy snów ;)


I ozdób wykonanych z papieru.


Breloczków do kluczy z ludzikami w hanbok'ach.


Jak widać całkiem sporo tu obcokrajowców. Ja przeglądając jakieś pierdółki natknęłam się na przemiłych Polaków i nagadaliśmy się, jakbyśmy się nie wiem jak długo znali ;) Szkoda, że natrafiliśmy na siebie tuż przed ich powrotem do Polski, ale kto wie, może jeszcze kiedyś będzie szansa na jakieś wspólne piwko ;)


Pan od lodów też z zagranicy ;)


Jeden z moich ulubionych sklepów z kosmetykami. Mają całkiem creepy wystawę ;)


To na Insadong właśnie turyści kupują pamiątki z podróży. Wybór jest ogromny. Przeróżne dzwonki, dzwoneczki, wachlarze, figurki, porcelana, tkaniny. Dla każdego coś wyjątkowego się znajdzie.





Na Insadong wszystkie nazwy sklepów są zapisane fonetycznie w 한글 [hangeul] czyli koreańskim alfabecie, nawet jeżeli ich oryginalne logo jest np. po angielsku.


Oczywiście spacerując trzeba sobie też coś przekąsić. Tutaj mamy placuszki z klejącego się ryżu z różnymi nadzieniami. My próbowaliśmy pizzowego i serowego ;) Troszkę tłuste ale pycha!


Tutaj znów zastanawia mnie, kto podczas spaceru kupi sobie pomidory w kubeczku albo czereśnie w kubku wielkości kieliszka do soju? ;)


Sklepy z ubraniami oczywiście obowiązkowo ;) W tym kraju nie da się wyjść z domu i nie stracić fortuny ;)


O tym już kiedyś pisałam na GF, ale muszę jeszcze raz! Otóż na plakacie mamy napisane 'Czyszczenie uszu w stroju cosplay'. Czyli czyszczenie uszu jako gra wstępna ;/ Raj dla zboczeńców.


Zmęczeni chodzeniem wstąpiliśmy do knajpki na placki z kimchi i szklaneczkę trunku alkoholowego. Placki były strasznym niewypałem. Ale za to piwko nigdy nie zawodzi.


Wejście do stacji metra. Na Jonggaku w podziemiu jest pełno sklepów z odzieżą za grosze. Minusem zakupów w metrze jest to, że przeważnie nie można mierzyć ani zwrócić towaru.


Czerwony, długodystansowy autobus a w tle 보신각 [Boshingak].


W tej okolicy spotkać można Koreańczyków w Hanbokach nie tylko w święta ;)


W drodze na metro zahaczyliśmy jeszcze o małą świątynię buddyjską 조계사 [Jogyesa].





Na koniec 광화문 [Gwanghwamun] brama do pałacu 경복궁 [Gyongbokgung]. Już się zrobiło ciemno a ja bez statywu dlatego fotka trochę średnia a szkoda, bo tu nocą jest naprawdę pięknie. Pałac w dzień zresztą też się rewelacyjnie prezentuje. Będę musiała się kiedyś ponownie wybrać i pokazać Wam zdjęcia ;)



Jest już trzecia w nocy a ja na oczy nie widzę, ale uparłam się, że dzisiaj wrzucę ten post. Mam nadzieję, że nie powypisywałam żadnych bzdur ;)

Lecę do wyrka a Wam życzę udanego wieczoru!
Buźka, J.

8 komentarzy:

  1. No ja bym te pomidorki czy czereśnie kupiła :D
    Dzięki, super post :) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej, te kwiatki to chyba gipsówka wiechowata, tyle że zafarbowana na różne kolory (◕‿◕)

    OdpowiedzUsuń
  3. BTW - fajny pomysł na posty, takie "widokówki" z życia codziennego, mnie się podoba (╯✧▽✧)╯

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetna notka, coraz bardziej mam ochote polecieć do Korei.
    I chciałam zapytać, zdarzyło Wam się że zostałyście potraktowane niegrzecznie, bo jesteście obcokrajowcami?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. moze kilka razy? ogolnie wydaje mi sie, ze wszedzie mozna sie z takim traktowaniem spotkac. Ale ogolnie to nie mam jakichs specjalnie zlych wspomnien. ;)

      Usuń